Odkąd stałam się wampirem mam problemy ze
spaniem. To znaczy człowiek uznałby, że mam z nim problemy, natomiast dla
wampira była to normalna sprawa. Tak na oko potrzebuję od 3 do 5 godzin snu,
swój dzień zaczynam więc średnio o 4 rano, wszystko tak na prawdę zależy od
tego, o której wstanę.
Moje poranki zazwyczaj wyglądają tak samo: mycie zębów, jogging wzdłuż
brzegu Oceanu, prysznic, fryzura, makijaż i śniadanie. Tak jak zawsze więc po
wszystkim usiadłam na tarasie w bluzie i szortach z miską płatków czekoladowych
w rękach. Obserwowałam wschód Słońca nasłuchując przy tym jak miasto budzi się
do życia. Wiadomo Los Angeles nigdy całkowicie nie zasypia, jednak nocą nie ma
takiego ruchu jak w dzień.
Słyszałam jak sąsiad w domu obok włącza ekspres do kawy, a sąsiadka z
naprzeciwka wyprowadza psa. Zabrzmi to zapewne dziwnie, ale lubię się temu
przysłuchiwać, daje mi to poczucie, że na świecie istnieją jeszcze normalni,
szczęśliwi ludzie, którzy prowadzą zwyczajne życie i nie muszą się zmagać z
pragnieniem picia krwi. Co do tego, muszę sobie znaleźć kogoś kto będzie mnie
karmił ponieważ kończą mi się powoli zapasy, a przecież nie chcemy by po
mieście błąkała się wygłodniała wampirzyca.
Szybko zwinęłam się z tarasu i w wampirzym tempie udałam się do pokoju
Lily. Dom urządziłyśmy w nowoczesnym stylu, nie żałowałyśmy sobie niczego pod
tym względem. Nasz ojciec był biznesmenem i miał ogromne wtyki w tej branży
więc pozostawił nam niezłą sumkę na koncie, do tego firma, którą prowadził
nadal istniała, a my z Lily tylko doglądałyśmy czy wszystko dobrze funkcjonuje,
jak na razie wszystko było w jak najlepszym porządku.
Weszłam do pokoju siostry, ku mojemu zdziwieniu już nie spała. Leżała
na plecach z szeroko otwartymi oczami. - Och, coś nowego już nie śpisz. -
odparłam i przycupnęłam na fotelu, który znajdował się w kącie pomieszczenia. U
siebie miałam taki sam, tyle, że czarny.
Wystrój pokoju mojej siostry różnił się
niewiele mojego. Lily pomalowała ściany na czerwono i zadbała by wszystkie
dodatki były w kolorze bieli oraz czerni. Sprawiło to, że pokój stał się
przyjemnie ciepły. Ja natomiast zamieniłam czerwień na fiolet. Reszta była w
podobnej kolorystyce. Pokój dzięki temu stał się dużo ciemniejszy i wyglądał na
trochę mniejszy niż w rzeczywistości.
- Źle spałam. - odparła brunetka wstając z łóżka. Przeciągnęła się i
przeczesała palcami swoje poczochrane włosy. - Śniły mi się jakieś głupoty. -
wzruszyła ramionami i udała się do łazienki przyłączonej do jej pokoju.
Poszłam w jej ślady i powędrowałam do siebie by się ubrać. Szłam do pracy więc
nie było większego sensu by się stroić. Wystarczyła zwiewna firmowa koszulka i
granatowe rurki. Jako wampir nie odczuwałam temperatury, więc długie spodnie
przy Kalifornijskiej pogodzie mi nie przeszkadzały. Spojrzałam w lustro i
poprawiłam warkocza śląc przy tym buziaka do swojego odbicia. Postanowiłam
poczekać na Lily w aucie przed domem. Gdy w końcu się pojawiła ruszyłam w
stronę domu sióstr Dowell. I tak codziennie przez pięć dni w tygodniu.
Ostatnimi czasy moją jedyną rozrywką był
Nathan. Przyznaję z ręką na sercu, że myliłam się co do tego chłopaka. Mimo iż
był synem jednego z najbogatszych gości jakich w życiu poznałam to zachowywał
się całkowicie normalnie. Nie unosił się dumą, ani nie zadzierał nosa. Często
się śmiał, a przede wszystkim słuchał mnie uważnie gdy mu coś tłumaczyłam. Ach,
no i dalej uważam, że jest niesamowicie seksowny.
- Hej, a może wpadłabyś do mnie w sobotę na imprezę? - spytał, gdy grzebałam
pod maską jednego z aut. Aż walnęłam się w głowę, auć.
- Zapraszasz mnie na randkę? - zaśmiałam się, starałam się tym ukryć moje
zdenerwowanie. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz ktoś mnie gdzieś zaprosił, a
co gorsza kiedy ostatni raz byłam na imprezie. Chyba wtedy byłam jeszcze
człowiekiem...
- Hmm, myślę, że można to tak nazwać, chociaż będzie tam jeszcze
kilkadziesiąt innych osób więc... - również się zaśmiał, cisnął we mnie
ręcznikiem, który trzymał w ręku. Zaśmiałam się jeszcze głośniej jednak byłam
zaskoczona. - Za co to? - spytałam oddając mu. - Ponieważ lubię gdy się
śmiejesz. - odparł po czym wrócił do swojego zajęcia. Uśmiechnęłam się szeroko.
Postanowiłam zabrać dziewczyny ze sobą,
nie wiem czemu to zrobiłam, ale skoro Nathan mówił, że będzie dużo osób
dodatkowe trzy nie robiły różnicy. Jak zwykle pojechałyśmy moim samochodem, nie
przeszkadzało mi to, że na imprezie na pewno sięgnę po alkohol. Organizm
wampira bardzo szybko go neutralizował. Kolejny plus.
Szybko znalazłyśmy się na miejscu, miałam drobny problem ze
znalezieniem miejsca parkingowego, jednak dałam radę.
W środku było na prawdę dużo osób, uderzył mnie zapach potu,
zmieszanych perfum i... alkoholu. No tak. Rzuciłam do dziewczyn coś na temat
tego, że idę znaleźć Nathana i ulotniłam się. Długo nie mogłam znaleźć chłopaka
aż w końcu trafiłam na niego przy barze, rozmawiał z jakimś kolegą. Pomachałam
mu by zwrócić na niego swoją uwagę i udało mi się to, bo chłopak na chwilę
zaniemówił. Patrzył się na mnie przez długą chwilę ignorując swojego kumpla.
Może to przez czerwoną sukienkę i szpilki? Nie wiem, ale z pewnością nigdy nie
widział mnie w takim stroju.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział gdy w końcu do niego podeszłam. Tak,
trafiłam w dziesiątkę. - To mój najlepszy kumpel, Cooper. - ku mojemu
zaskoczeniu chłopak uściskał mnie mocno. - Mi też miło cię poznać, jestem
Camille. - uśmiechnęłam się lekko zaskoczona. Miał ciemne włosy i oczy,
charakteryzował się mocno umięśnionym ciałem, jednak nie był dość wysoki. Na
jego twarzy malował się uśmiech. Widać, że pozytywny z niego chłopak. - Dużo o
tobie słyszałem, same dobre rzeczy. - powiedział i wlał w siebie kolejnego
drinka. Wcześniej zauważyłam, że to już jego trzeci.
- Naprawdę? - zaciekawiona założyłam ręce na piersi. Posłałam Nathanowi
wymowne spojrzenie. Ten spanikował i odciągnął mnie od kumpla. Zaniosłam się
śmiechem. - Co boisz się, że dowiem się czegoś ciekawego? - uniosłam jedną brew
ku górze. - Nie martw się zapewne nie było by to nic czego o sobie nie wiem. -
dodałam szybko i posłałam mu figlarne spojrzenie. Widziałam, że zmieszanie
szybko znika z jego twarzy, a zamiast tego pojawia się szeroki uśmiech. Nic nie
powiedział.
- Nie poinformowałam cię wcześniej, ale przyjechałam z siostrą i przyjaciółkami.
Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - zagadnęłam. Szłam za nim, nie mam pojęcia
dokąd mnie prowadził. - Drobiazg. - odparł i nic. Znów cisza. Nie żeby mi to
przeszkadzało, ale dzisiejszego wieczoru był bardzo mało rozmowny, co nie było
dla niego typowe. Zawsze zalewał mnie falą pytań, albo po prostu żartowaliśmy.
Zmartwiłam się tym nieco.
Chwilę później Nathan złapał mnie za rękę
i mocniej pociągnął za sobą. Przepychaliśmy się przez tłum tańczących osób. Z
każdej strony uderzał mnie zapach krwi, byłam tak głodna, że niewiele
brakowało, a ukąsiłabym pierwszą lepszą osobę. Nathan jednak nieświadomie
uratował sytuację, ponieważ wyprowadził mnie na dwór. Moim oczom ukazał się
zadbany ogród. Chłopak nie mieszkał przy plaży tak jak ja. Zamieszkiwał Cheviot
Hills tak jak Grace i Katie, jednak jego dom zamykał całe osiedle domków więc
był dużo dalej niż dom dziewczyn.
- Ładnie tu. - odparłam. - Dawno nie widziałam tak pięknego ogrodu. We
Francji mieliśmy podobny, mama się nim zajmowała. Ani ja, ani Lily jednak nie
mamy do tego głowy. Ona woli siedzieć w książkach, a ja... Ja po prostu lubię
się brudzić... No i śpiewać. - uśmiechnęłam się. Wdychałam przyjemny zapach
nocnych kwiatów. Widać, że ktoś ma dobrą rękę do roślin.
- Dlaczego akurat Stany? - spytał Nathan, wyglądał na zamyślonego. Nadal nie
puszczał mojej ręki, co bardzo mi się spodobało. Wydawać by się nawet mogło, że
czuję przyjemne motyle w swoim brzuchu.
- Hmm... Cóż, Stany są wystarczająco daleko od Francji. Pod uwagę brana była
jeszcze Australia bądź Nowa Zelandia, jednak po burzy mózgów doszłyśmy do
wniosku, że Los Angeles jest idealnym miejscem dla nas na rekonwalescencję.
- Cieszę się, że to właśnie to miasto wybrałaś.
Nie byłam w stanie nic wyczytać z jego twarzy... Po prostu stało się, poczułam
jego usta na moich. Były ciepłe i miękkie, tak jak sobie wyobrażałam. Dłonie
ułożył na mojej talii, a ja niepewnie oparłam swoje na jego torsie. Trwało to
tylko chwilę, bo rozdzieliła nas moja siostra, która warowała krokiem modelki
do ogrodu. Koniec magii na dzisiaj. Oznajmiła mi, że Grace musi szybko dostać
się do hotelu, a nikt inny nie może jej zawieźć ponieważ zna tu mało osób i
wszyscy są już zalani w trupa. Wściekła przeprosiłam Nathana i udałam się do
auta, przy którym czekały na mnie dziewczyny.
Lily całą drogę ględziła mi o tym co zaszło między mną, a chłopakiem
oraz o tym, że zostawiłam je dla niego na cały wieczór. W końcu nie
wytrzymałam.
- Słuchaj, odkąd się tu przyprowadziłyśmy nie zrobiłam nic dla siebie,
rozumiesz?! Nic kompletnie, nigdzie nie wychodziłam, prócz dziewczyn z nikim
się nie spotykałam! Tylko praca, dom, praca, dom! I to wszystko po to bym była
przy tobie, więc do kurwy nędzy zamknij się bo mam dość Twojego marudzenia!
Pierwszy raz od kilku miesięcy zrobiłam coś dla siebie, mam do tego prawo! - po
moich słowach w aucie zapanowała grobowa cisza, widziałam jak po policzkach
mojej siostry spływają łzy jednak udałam, że tego nie widzę. Być może
zareagowałam zbyt mocno, ale w końcu pękłam. Czułam jak opuszcza mnie złość, całe
napięcie, które zgromadziłam w sobie przez ostatni czas schodzi ze mnie.
Zmrużyłam powieki i od razu tego pożałowałam. Moja chwila nieuwagi kosztowała
zbyt dużo.
Byłyśmy już pod hotelem, a ja nie
zwolniłam i przywaliłam w coś z ogromną siłą. Słyszałam szczęk szkła, rozbiłam
reflektor, do tego doszedł gruchot łamanych kości. Wiedziałam, że to drugie
słyszę tylko ja. Cholera.
Z krzykiem wyskoczyłyśmy z auta. Szybko
znalazłam się przy ofierze. Obok mnie pojawiła się Grace. Lily natomiast
została z Katie w środku. Myślę, że nie tylko nie chciała patrzeć na to co się
stało, ale chciała też zająć się spanikowaną dziewczyną.
- O nie. - odparła szatynka, która stała obok. zakryła usta dłonią.
Miejsce zdarzenia doskonale oświetlały lampy uliczne więc twarz mężczyzny była
doskonale widoczna. Przykucnęłam przy nim i zmrużyłam powieki. Był mocno po 30,
świadczyły o tym zmarszczki w kącikach jego zamkniętych oczu, do tego lekki
zarost i kilka siwych włosów. - Znasz go? - spytałam zdenerwowana. Wyraźnie
widziałam, że obrażenia mężczyzny się zmniejszają. Zadrapania na jego twarzy
zniknęły. Usłyszałam też cichy stukot jego serca. Co jest grane? Nie miał prawa
tego przeżyć, przecież pędziłam ponad 90 km/h. - Tak, to Will. Prowadzi ten
hotel.
Mężczyzna otworzył oczy, Grace z krzykiem odskoczyła do tyłu, ale ja już
wiedziałam. Mam do czynienia z wampirem.
~*~
Witam was serdecznie! Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu tak samo jak pierwszy. Dziękuję za wszystkie komentarze, cieszę się, że blog przykuwa uwagę. To dużo dla mnie znaczy, naprawdę! <3
Zajebiste ! Czekam na więcej ! :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział Mycha :) niezwykle wciąga, a końcówka jest mega! Czekam na kolejne, a szczególnie na więcej opisów Nathana :D Także pisz,pisz bo jest super! <3
OdpowiedzUsuńMmmmm, cześć Will <3 :D Podoba mi się rozdział, nawet bardzo i cieszy mnie to, że jest dłuższy :D Nie wydaje mi się, żeby Camille zareagowała zbyt ostro w samochodzie, sama bym się wkurzyła gdyby ktoś przerwał moje małe miziu-miziu z Nathanem :D
OdpowiedzUsuń[irreplaceable-gentleness.blogspot.com]
Bardzo ciekawy i dobry rozdział :) Trzymaj tak dalej ;>
OdpowiedzUsuńo mój bosze! ale boskie
OdpowiedzUsuńwpadnij do mnie i zapraszam do lektury :P
A byłam pewna, że komentowałam. Kuuurde.
OdpowiedzUsuńSytuacja w aucie. Kochana. Ale wiedziałam, że coś się stanie. To by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Wampir. Wooow.
Czekam na trzeci rozdział :D
Pozdrawiam
Ress
Mychaaaaaaaaaaaaaa! :* Czekam na kolejny rozdział :D Publikuj już,nooo! ;p
OdpowiedzUsuńFajne opisy, ale zalał mnie natłok wydarzeń. Impreza, nie wiadomo z jakiej paki, pocałunek, to stało się zbyt szybko, kłutnia w aucie była ok choć mogłaś bardziej to rozbudować, wypadek, a do tego wampir. Miałam wrażenie, że wszystkie te wydarzenia są wepchane tu na siłę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lachtára
elizabeth-i-draco.blogspot.com