niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 2.

Odkąd stałam się wampirem mam problemy ze spaniem. To znaczy człowiek uznałby, że mam z nim problemy, natomiast dla wampira była to normalna sprawa. Tak na oko potrzebuję od 3 do 5 godzin snu, swój dzień zaczynam więc średnio o 4 rano, wszystko tak na prawdę zależy od tego, o której wstanę.
 Moje poranki zazwyczaj wyglądają tak samo: mycie zębów, jogging wzdłuż brzegu Oceanu, prysznic, fryzura, makijaż i śniadanie. Tak jak zawsze więc po wszystkim usiadłam na tarasie w bluzie i szortach z miską płatków czekoladowych w rękach. Obserwowałam wschód Słońca nasłuchując przy tym jak miasto budzi się do życia. Wiadomo Los Angeles nigdy całkowicie nie zasypia, jednak nocą nie ma takiego ruchu jak w dzień.
 Słyszałam jak sąsiad w domu obok włącza ekspres do kawy, a sąsiadka z naprzeciwka wyprowadza psa. Zabrzmi to zapewne dziwnie, ale lubię się temu przysłuchiwać, daje mi to poczucie, że na świecie istnieją jeszcze normalni, szczęśliwi ludzie, którzy prowadzą zwyczajne życie i nie muszą się zmagać z pragnieniem picia krwi. Co do tego, muszę sobie znaleźć kogoś kto będzie mnie karmił ponieważ kończą mi się powoli zapasy, a przecież nie chcemy by po mieście błąkała się wygłodniała wampirzyca.
 Szybko zwinęłam się z tarasu i w wampirzym tempie udałam się do pokoju Lily. Dom urządziłyśmy w nowoczesnym stylu, nie żałowałyśmy sobie niczego pod tym względem. Nasz ojciec był biznesmenem i miał ogromne wtyki w tej branży więc pozostawił nam niezłą sumkę na koncie, do tego firma, którą prowadził nadal istniała, a my z Lily tylko doglądałyśmy czy wszystko dobrze funkcjonuje, jak na razie wszystko było w jak najlepszym porządku.
 Weszłam do pokoju siostry, ku mojemu zdziwieniu już nie spała. Leżała na plecach z szeroko otwartymi oczami. - Och, coś nowego już nie śpisz. - odparłam i przycupnęłam na fotelu, który znajdował się w kącie pomieszczenia. U siebie miałam taki sam, tyle, że czarny.
 Wystrój pokoju mojej siostry różnił się niewiele mojego. Lily pomalowała ściany na czerwono i zadbała by wszystkie dodatki były w kolorze bieli oraz czerni. Sprawiło to, że pokój stał się przyjemnie ciepły. Ja natomiast zamieniłam czerwień na fiolet. Reszta była w podobnej kolorystyce. Pokój dzięki temu stał się dużo ciemniejszy i wyglądał na trochę mniejszy niż w rzeczywistości.
- Źle spałam. - odparła brunetka wstając z łóżka. Przeciągnęła się i przeczesała palcami swoje poczochrane włosy. - Śniły mi się jakieś głupoty. - wzruszyła ramionami i udała się do łazienki przyłączonej do jej pokoju.  Poszłam w jej ślady i powędrowałam do siebie by się ubrać. Szłam do pracy więc nie było większego sensu by się stroić. Wystarczyła zwiewna firmowa koszulka i granatowe rurki. Jako wampir nie odczuwałam temperatury, więc długie spodnie przy Kalifornijskiej pogodzie mi nie przeszkadzały. Spojrzałam w lustro i poprawiłam warkocza śląc przy tym buziaka do swojego odbicia. Postanowiłam poczekać na Lily w aucie przed domem. Gdy w końcu się pojawiła ruszyłam w stronę domu sióstr Dowell. I tak codziennie przez pięć dni w tygodniu.
 Ostatnimi czasy moją jedyną rozrywką był Nathan. Przyznaję z ręką na sercu, że myliłam się co do tego chłopaka. Mimo iż był synem jednego z najbogatszych gości jakich w życiu poznałam to zachowywał się całkowicie normalnie. Nie unosił się dumą, ani nie zadzierał nosa. Często się śmiał, a przede wszystkim słuchał mnie uważnie gdy mu coś tłumaczyłam. Ach, no i dalej uważam, że jest niesamowicie seksowny.
- Hej, a może wpadłabyś do mnie w sobotę na imprezę? - spytał, gdy grzebałam pod maską jednego z aut. Aż walnęłam się w głowę, auć.
- Zapraszasz mnie na randkę? - zaśmiałam się, starałam się tym ukryć moje zdenerwowanie. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz ktoś mnie gdzieś zaprosił, a co gorsza kiedy ostatni raz byłam na imprezie. Chyba wtedy byłam jeszcze człowiekiem...
- Hmm, myślę, że można to tak nazwać, chociaż będzie tam jeszcze kilkadziesiąt innych osób więc... - również się zaśmiał, cisnął we mnie ręcznikiem, który trzymał w ręku. Zaśmiałam się jeszcze głośniej jednak byłam zaskoczona. - Za co to? - spytałam oddając mu. - Ponieważ lubię gdy się śmiejesz. - odparł po czym wrócił do swojego zajęcia. Uśmiechnęłam się szeroko.

 Postanowiłam zabrać dziewczyny ze sobą, nie wiem czemu to zrobiłam, ale skoro Nathan mówił, że będzie dużo osób dodatkowe trzy nie robiły różnicy. Jak zwykle pojechałyśmy moim samochodem, nie przeszkadzało mi to, że na imprezie na pewno sięgnę po alkohol. Organizm wampira bardzo szybko go neutralizował. Kolejny plus.
 Szybko znalazłyśmy się na miejscu, miałam drobny problem ze znalezieniem miejsca parkingowego, jednak dałam radę.
 W środku było na prawdę dużo osób, uderzył mnie zapach potu, zmieszanych perfum i... alkoholu. No tak. Rzuciłam do dziewczyn coś na temat tego, że idę znaleźć Nathana i ulotniłam się. Długo nie mogłam znaleźć chłopaka aż w końcu trafiłam na niego przy barze, rozmawiał z jakimś kolegą. Pomachałam mu by zwrócić na niego swoją uwagę i udało mi się to, bo chłopak na chwilę zaniemówił. Patrzył się na mnie przez długą chwilę ignorując swojego kumpla. Może to przez czerwoną sukienkę i szpilki? Nie wiem, ale z pewnością nigdy nie widział mnie w takim stroju.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział gdy w końcu do niego podeszłam. Tak, trafiłam w dziesiątkę. - To mój najlepszy kumpel, Cooper. - ku mojemu zaskoczeniu chłopak uściskał mnie mocno. - Mi też miło cię poznać, jestem Camille. - uśmiechnęłam się lekko zaskoczona. Miał ciemne włosy i oczy, charakteryzował się mocno umięśnionym ciałem, jednak nie był dość wysoki. Na jego twarzy malował się uśmiech. Widać, że pozytywny z niego chłopak. - Dużo o tobie słyszałem, same dobre rzeczy. - powiedział i wlał w siebie kolejnego drinka. Wcześniej zauważyłam, że to już jego trzeci.
- Naprawdę? - zaciekawiona założyłam ręce na piersi. Posłałam Nathanowi wymowne spojrzenie. Ten spanikował i odciągnął mnie od kumpla. Zaniosłam się śmiechem. - Co boisz się, że dowiem się czegoś ciekawego? - uniosłam jedną brew ku górze. - Nie martw się zapewne nie było by to nic czego o sobie nie wiem. - dodałam szybko i posłałam mu figlarne spojrzenie. Widziałam, że zmieszanie szybko znika z jego twarzy, a zamiast tego pojawia się szeroki uśmiech. Nic nie powiedział.
- Nie poinformowałam cię wcześniej, ale przyjechałam z siostrą i przyjaciółkami. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - zagadnęłam. Szłam za nim, nie mam pojęcia dokąd mnie prowadził. - Drobiazg. - odparł i nic. Znów cisza. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale dzisiejszego wieczoru był bardzo mało rozmowny, co nie było dla niego typowe. Zawsze zalewał mnie falą pytań, albo po prostu żartowaliśmy. Zmartwiłam się tym nieco.
 Chwilę później Nathan złapał mnie za rękę i mocniej pociągnął za sobą. Przepychaliśmy się przez tłum tańczących osób. Z każdej strony uderzał mnie zapach krwi, byłam tak głodna, że niewiele brakowało, a ukąsiłabym pierwszą lepszą osobę. Nathan jednak nieświadomie uratował sytuację, ponieważ wyprowadził mnie na dwór. Moim oczom ukazał się zadbany ogród. Chłopak nie mieszkał przy plaży tak jak ja. Zamieszkiwał Cheviot Hills tak jak Grace i Katie, jednak jego dom zamykał całe osiedle domków więc był dużo dalej niż dom dziewczyn.
- Ładnie tu. - odparłam. - Dawno nie widziałam tak pięknego ogrodu. We Francji mieliśmy podobny, mama się nim zajmowała. Ani ja, ani Lily jednak nie mamy do tego głowy. Ona woli siedzieć w książkach, a ja... Ja po prostu lubię się brudzić... No i śpiewać. - uśmiechnęłam się. Wdychałam przyjemny zapach nocnych kwiatów. Widać, że ktoś ma dobrą rękę do roślin.
- Dlaczego akurat Stany? - spytał Nathan, wyglądał na zamyślonego. Nadal nie puszczał mojej ręki, co bardzo mi się spodobało. Wydawać by się nawet mogło, że czuję przyjemne motyle w swoim brzuchu.
- Hmm... Cóż, Stany są wystarczająco daleko od Francji. Pod uwagę brana była jeszcze Australia bądź Nowa Zelandia, jednak po burzy mózgów doszłyśmy do wniosku, że Los Angeles jest idealnym miejscem dla nas na rekonwalescencję.
- Cieszę się, że to właśnie to miasto wybrałaś.
 Nie byłam w stanie nic wyczytać z jego twarzy... Po prostu stało się, poczułam jego usta na moich. Były ciepłe i miękkie, tak jak sobie wyobrażałam. Dłonie ułożył na mojej talii, a ja niepewnie oparłam swoje na jego torsie. Trwało to tylko chwilę, bo rozdzieliła nas moja siostra, która warowała krokiem modelki do ogrodu. Koniec magii na dzisiaj. Oznajmiła mi, że Grace musi szybko dostać się do hotelu, a nikt inny nie może jej zawieźć ponieważ zna tu mało osób i wszyscy są już zalani w trupa. Wściekła przeprosiłam Nathana i udałam się do auta, przy którym czekały na mnie dziewczyny.
 Lily całą drogę ględziła mi o tym co zaszło między mną, a chłopakiem oraz o tym, że zostawiłam je dla niego na cały wieczór. W końcu nie wytrzymałam.
- Słuchaj, odkąd się tu przyprowadziłyśmy nie zrobiłam nic dla siebie, rozumiesz?! Nic kompletnie, nigdzie nie wychodziłam, prócz dziewczyn z nikim się nie spotykałam! Tylko praca, dom, praca, dom! I to wszystko po to bym była przy tobie, więc do kurwy nędzy zamknij się bo mam dość Twojego marudzenia! Pierwszy raz od kilku miesięcy zrobiłam coś dla siebie, mam do tego prawo! - po moich słowach w aucie zapanowała grobowa cisza, widziałam jak po policzkach mojej siostry spływają łzy jednak udałam, że tego nie widzę. Być może zareagowałam zbyt mocno, ale w końcu pękłam. Czułam jak opuszcza mnie złość, całe napięcie, które zgromadziłam w sobie przez ostatni czas schodzi ze mnie. Zmrużyłam powieki i od razu tego pożałowałam. Moja chwila nieuwagi kosztowała zbyt dużo.
 Byłyśmy już pod hotelem, a ja nie zwolniłam i przywaliłam w coś z ogromną siłą. Słyszałam szczęk szkła, rozbiłam reflektor, do tego doszedł gruchot łamanych kości. Wiedziałam, że to drugie słyszę tylko ja. Cholera.
 Z krzykiem wyskoczyłyśmy z auta. Szybko znalazłam się przy ofierze. Obok mnie pojawiła się Grace. Lily natomiast została z Katie w środku. Myślę, że nie tylko nie chciała patrzeć na to co się stało, ale chciała też zająć się spanikowaną dziewczyną.
 - O nie. - odparła szatynka, która stała obok. zakryła usta dłonią. Miejsce zdarzenia doskonale oświetlały lampy uliczne więc twarz mężczyzny była doskonale widoczna. Przykucnęłam przy nim i zmrużyłam powieki. Był mocno po 30, świadczyły o tym zmarszczki w kącikach jego zamkniętych oczu, do tego lekki zarost i kilka siwych włosów. - Znasz go? - spytałam zdenerwowana. Wyraźnie widziałam, że obrażenia mężczyzny się zmniejszają. Zadrapania na jego twarzy zniknęły. Usłyszałam też cichy stukot jego serca. Co jest grane? Nie miał prawa tego przeżyć, przecież pędziłam ponad 90 km/h. - Tak, to Will. Prowadzi ten hotel.
Mężczyzna otworzył oczy, Grace z krzykiem odskoczyła do tyłu, ale ja już wiedziałam. Mam do czynienia z wampirem.
~*~
Witam was serdecznie! Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu tak samo jak pierwszy. Dziękuję za wszystkie komentarze, cieszę się, że blog przykuwa uwagę. To dużo dla mnie znaczy, naprawdę! <3

8 komentarzy :

  1. Zajebiste ! Czekam na więcej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry rozdział Mycha :) niezwykle wciąga, a końcówka jest mega! Czekam na kolejne, a szczególnie na więcej opisów Nathana :D Także pisz,pisz bo jest super! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmmmm, cześć Will <3 :D Podoba mi się rozdział, nawet bardzo i cieszy mnie to, że jest dłuższy :D Nie wydaje mi się, żeby Camille zareagowała zbyt ostro w samochodzie, sama bym się wkurzyła gdyby ktoś przerwał moje małe miziu-miziu z Nathanem :D
    [irreplaceable-gentleness.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy i dobry rozdział :) Trzymaj tak dalej ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. o mój bosze! ale boskie
    wpadnij do mnie i zapraszam do lektury :P

    OdpowiedzUsuń
  6. A byłam pewna, że komentowałam. Kuuurde.
    Sytuacja w aucie. Kochana. Ale wiedziałam, że coś się stanie. To by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
    Wampir. Wooow.

    Czekam na trzeci rozdział :D

    Pozdrawiam
    Ress

    OdpowiedzUsuń
  7. Mychaaaaaaaaaaaaaa! :* Czekam na kolejny rozdział :D Publikuj już,nooo! ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne opisy, ale zalał mnie natłok wydarzeń. Impreza, nie wiadomo z jakiej paki, pocałunek, to stało się zbyt szybko, kłutnia w aucie była ok choć mogłaś bardziej to rozbudować, wypadek, a do tego wampir. Miałam wrażenie, że wszystkie te wydarzenia są wepchane tu na siłę.

    Pozdrawiam Lachtára
    elizabeth-i-draco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń