czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 3.

             Nigdy nie byłam jakoś super zrównoważona pod względem emocjonalnym. To znaczy chodzi mi o to, że nigdy nie za bardzo potrafiłam się opanować. Krzyki i nagłe wybuchy to u mnie norma, ale teraz... Miałam ochotę dosłownie cisnąć fotelem o ścianę i niewiele brakowało bym na prawdę to zrobiła.
 Siedziałam w biurze Willa - bo tak nazywał się wampir, którego teoretycznie zabiłam, czekałam na niego ponieważ poszedł doprowadzić się do jako takiego porządku, a ja utknęłam tu jak ten kołek.
 Samo pomieszczenie nie było zbyt duże, urządzone w nowoczesnym stylu, białe ściany, szklane biurko, ciemne fotele, metalowe wykończenia i duże szklane okno z widokiem na ogród i baseny znajdujące się przy hotelu. Nawet w środku nocy były doskonale oświetlone. Ot, taki przytulny kącik dla dyrektora hotelu Dowell... Nie wspominałam wcześniej, że właścicielem tego hotelu jest ojciec Grace, prawda?
 Czułam się przytłoczona tym całym czekaniem na Willa, na szczęście dziewczyny nie widziały go, po całym zdarzeniu. Szybko oddałam Grace kluczyki i kazałam jej jechać do naszego domu, podkreślając by nie wpuszczały nikogo aż do mojego powrotu. Co do Grace, ufam jej na tyle by pozwolić jej prowadzić moje auto. Nawet Lily nie może tego robić, więc to sukces!
 W końcu do pokoju wszedł Will, miał na sobie białą koszulę i ciemne spodnie od garnituru. Na szczęście z tego co się domyśliłam miał w pracy zapasowy strój. Ten, który miał wcześniej na sobie został doszczętnie zniszczony. Moja wina.
 Mężczyzna opadł lekko na fotel po drugiej stronie biurka i zatopił we mnie swoje ciemne spojrzenie. Miałam rację co do jego ludzkiego wieku, można było powiedzieć, że miał coś około 30 lat i twarz niczym u greckiego boga. Och ci mężczyźni, ciekawe ile lat ma naprawdę? Szczerze wątpię bym czegokolwiek się dowiedziała, nie po takim pierwszym spotkaniu i wrażeniu.
 Od zaciskania dłoni, na oparciu fotela, aż zbielały mi kłykcie. Posłałam mężczyźnie pytające spojrzenie i odchrząknęłam znacząco. - Dobra.. - odparłam niepewnie, aż sama wystraszyłam się swojego głosu. W pokoju panowała idealna cisza. - Jeśli chcesz podać mnie na policję czy cokolwiek innego, zrób to teraz. Chociaż.. nie wiem co miałbyś powiedzieć, przecież żyjesz i nic ci nie jest. - wzruszyłam lekko ramionami, odetchnęłam głęboko. Usłyszałam ciche prychnięcie.
- Czy ty na prawdę myślisz, że jestem aż tak głupi Camille? - głos mężczyzny rozbrzmiał po pomieszczeniu drażniąco, niczym dzwon. Aż podskoczyłam słysząc swoje imię.
- Skąd znasz...
- Och nie zadawaj głupich pytań. - przerwał mi i wstał gwałtownie. Dostrzegłam w nim coś królewskiego. Na pewno nie był młodym wampirem, a już na pewno jest straszy ode mnie.
Will odwrócił się do mnie tyłem, wywnioskowałam, że ulokował wzrok, w którymś z basenów. Znieruchomiał i po chwili oparł się dłońmi o biurko, znów zatopił we mnie swoje brązowe tęczówki. Ten sam kolor widziałam codziennie w lustrze w swoim odbiciu. - Mam dużo lepszy pomysł co do twojej kary. - po tych słowach uśmiechnął się łobuzersko. Uniosłam jedną brew ku górze. - W każdy weekend będziesz przychodzić do hotelu, do pracy. Oczywiście za darmo i skończysz karę dopiero gdy uznam, że wystarczy. Taka mała forma rekompensaty za wyrządzone szkody. - wyciągnął rękę w moją stronę, jednak byłam szybsza i w wampirzym tempie odskoczyłam do tyłu. Zerwałam się z fotela i stanęłam za nim, tak jakbym chciała się nim osłonić. Byłam osłupiała i nie bardzo rozumiałam o co chodzi mu z tą pracą. Przecież miałam już jedną, poza tym to przecież nie miało większego sensu. Równie dobrze mogłam mu zapłacić, ale tak na prawdę żadnych szkód przecież nie było. - Nie wiem kim jesteś Will i nie wiem czego chcesz. Przykro mi z powodu tego iż cie potrąciłam, ale mam wrażenie, że to nie był zwykły wypadek. Nie wiem czego chcesz, ale uwierz mi nie dostaniesz tego. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Wiedziałam, że nie ma sensu udawać, on przecież i tak doskonale zdaje sobie sprawę z tego kim jestem. Przecież przyszłam tu za nim, każdy normalny człowiek w takiej sytuacji zadzwonił by po służby ratunkowe i szalałby, bo nie byłby w stanie wyjaśnić takiej sytuacji. Do tego znał moje imię, a widzieliśmy się pierwszy raz, więc węszył wokoło mnie. 
Nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, po prostu wyprosił mnie z pomieszczenia i dodał, że widzimy się w następną sobotę rano. Oburzona i zszokowana opuściłam budynek. Już dawno nikt tak bardzo nie utarł mi nosa. Równie dobrze mogłam się na niego po prostu rzucić, jednak coś kazało mi zachować przed nim respekt i szacunek. Czułam się co najmniej dziwnie, jednak bez protestów wampirzym tempem wróciłam do domu.

 Gdy odwiozłam Grace i Katie do domu czekała mnie niechciana konfrontacja z Lily. Szczerze? Nie miałam ochoty w tamtej chwili z nią dyskutować. Jednak siostra nie miała zamiaru dać za wygraną i już w progu drzwi wejściowych warczała na mnie niczym rozdrażniony zabraniem zabawki szczeniak.
- Co to było to w samochodzie?! Jak mogłaś tak na mnie naskoczyć przy Grace i Katie?! Myślisz, że jakie to uczucie gdy własna siostra olewa cię dla kolesia, którego dopiero co poznała?! - w moją stronę poleciał potok słów, które wpuszczałam jednym uchem i wypuszczałam drugim.
Minęłam ją z gracją i ruszyłam do góry w stronę swojego pokoju, jednak ku mojemu zaskoczeniu Lily boleśnie chwyciła mnie za nadgarstek. Zawarczałam na nią. Dosłownie. Puściła mnie natychmiast widząc moje spojrzenie.
- Mam dość zmartwień po dzisiejszym wieczorze, a ty jak zwykle pieprzysz tylko o sobie. - odparłam lekko obojętnym tonem, jednak nie zamierzałam na tym poprzestać. - Słuchaj, Lily. Nie mam ochoty się z tobą kłócić, jesteś moją siostrą i tylko ty mi zostałaś, ale błagam cię, daj sobie na wstrzymanie! Ciągle tylko opiekuję się tobą, już od dawna nie zrobiłam nic dla siebie, a teraz kiedy pojawił się Nathan... Nie chcę zapeszać, ale myślę, że chciałabym czegoś więcej, a ty nie powinnaś mieć nic przeciwko temu. Czas się pozbierać. - wyczekiwałam uparcie jej reakcji, która nastąpiła dopiero po chwili. Twarz dziewczyny złagodniała, a ta powoli usiadła na schodku. Poszłam w jej ślady i usiadłam tuż obok.
- Nie wiedziałam, że traktujesz opiekę nade mną jako taki ciężar. - w jej głosie było słychać żal.
- Nie Lily to nie tak... - chciała mi przerwać, jednak nie pozwoliłam jej na to swoim gromiącym spojrzeniem. W tej chwili odzywał się we mnie instynkt starszej siostry i jakby nie patrzeć opiekunki mojego stada. - Zawsze byłaś i będziesz moją małą, ukochaną Lily, ale w życiu każdego przychodzi taki moment, że... chcesz się rozwinąć może nawet trochę zmienić i zrobić krok dalej. I właśnie w moim życiu teraz przyszedł taki moment. Wiesz, od jak dawna nie interesowałam się żadnym facetem z wzajemnością...
- Od czasów Charlie'go. - weszła mi w słowo.
- Dokładnie, więc musisz zrozumieć, że nie zawsze mogę być z tobą. No, a przynajmniej musisz się postarać. - uśmiechnęłam się do niej lekko, posyłając jej przy tym ciepłe spojrzenie. Jej głowa szybko wylądowała na moim ramieniu więc ja również się o nią oparłam.
- Postaram się, ale nie musiałaś aż tak na mnie wrzeszczeć w samochodzie.
- Wiem, przepraszam. Poniosło mnie. - wywróciłam teatralnie oczami wiedząc, że tego nie widzi.
- Ostatnimi czasy to u ciebie bardzo częste zjawisko. - podsumowała ciągnąc mnie za kosmyk włosów, który właśnie owinęła sobie na palec. Odruchowo pacnęłam ją w dłoń. Wystawiła mi język. - Widzisz, ty też potrafisz być niedobra. - zaśmiałam się cicho. Czułam, że całe napięcie, które powstawało od kilku miesięcy między nami właśnie znika. Ucieszyłam się w duchu z tego powodu. Może i czasem jestem wredną małpą, ale kocham swoją siostrę jak nikogo innego na świecie. No chyba, że weźmiemy tu jeszcze pod uwagę moją bestię, która właśnie śpi w garażu, ale nie. Zdecydowanie, zawsze wybiorę Lily.
- Muszę więc mieć to po tobie. - dźgnęła mnie w bok łokciem i wstała po czym już się nie odezwała tylko ruszyła do kuchni. Uznałam, że to koniec siostrzanych czułości, więc udałam się do swojego pokoju wracając myślami do zdarzeń sprzed kilkunastu minut.
 Wcześniej udało mi się uspokoić Katie i Grace, Lily zapewne zacznie interesować się całą sprawą dopiero jutro rano, albo nie przejmie się tym. Bądź co bądź jest sprytniejsza niż może się wydawać i zapewne zorientowała się, że mężczyzna przeżył więc uznała sprawę za zamkniętą. Ja pewnie też bym tak zrobiła, jednak nie teraz. Will całkowicie namieszał w moich dotychczasowych przekonaniach, co prawda byłam pewna, że wampiry są niebezpieczne, ale nie wiedziałam, że są zdolne do tego by aż tak kimś manipulować. Sama czasem korzystałam z siły perswazji jaką obdarzył mnie los, jednak nie umiałam wywierać wpływu na innego wampira. No chyba, że jeszcze nie rozwinęłam do końca tej zdolności... W każdym razie, jestem pewna, że szykują się duże kłopoty. 
~*~
Witam was po miesięcznej przerwie i z góry przepraszam, że dodanie nowego rozdziału tak długo trwało. Wpłynęły jednak na to czynniki niezależne ode mnie. :) Mam nadzieję, że notka przypadnie wam do gustu, jednak moim zdaniem jest średnia. :D 
Do napisania! I obiecuję, że kolejny rozdział tym razem pojawi się dużo szybciej! <3

3 komentarze :

  1. Jaka średnia? Super rozdział Mycha! :* Pochłonęłam go dosłownie :3 A ten Will...hmm ciekawa sprawa,zaintrygowało mnie to. Czekam na dalsze rozdziały! I skrycie liczę na więcej opisów mojego ulubionego przystojniaka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadam teraz. Wcześniej nie dało rady. Tak jak powiedziała moja przedmówczyni, rozdział przeczytałam w mgnieniu oka. Być może, że był taki krótki? Taki ciekawy? Cóż. Te dwie rzeczy miały istotny wpływ.Cóż mogę powiedzieć więcej? Czekamy na trójeczkę :) I rozspamuj tego bloga, bo szkoda świetnego opowiadania :)

    Pozdrawiam
    Ress

    http://the-first-avenger.blogspot.com/ - zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj-oj-oj jakoś sobie nie wyobrażam, żeby Camille miała tak pracować... Za darmo... Dla seksownego Willa... I spełniać jego polecenia. Wydaje mi się, że masz zamiar coś tu namieszać :D Cieszę się jednak, że w końcówce rozdziału Camille i Lily pogodziły się, jak to na siostry przystało :)
    [irreplaceable-gentleness.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń