piątek, 3 października 2014

Rozdział 4.

            - Powiedz mi, kochana siostro jaki sens jest w tym, że leżysz przed telewizorem i cały wieczór objadasz się lodami? - spytała Lily siadając obok mnie, ułożyła sobie moje wyprostowane nogi na kolanach. Dostrzegłam, że na jej twarzy czai się uśmiech.
- Nie nabijaj się ze mnie! - oburzyłam się niczym małe dziecko. Wpakowałam kolejną łyżkę lodów bananowych do ust. Lily chwyciła za nią i pociągnęła, jednak bez skutku, ponieważ zacisnęłam na niej zęby. Starałam się powiedzieć żeby przestała, jednak mogłam jedynie coś bełkotać, gdybym otworzyła usta oplułabym siebie i ją lodami, ale co gorsza moja siostra wygrałaby ten pojedynek, co to to nie! Powoli więc zjadłam lody i w końcu otworzyłam usta. Obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem. - Nie było go w pracy przez trzy ostatnie dni i nadal się nie odzywa. - spoważniałam i zrobiłam posępną minę. Co oczywiste mowa była o Nathanie. Po imprezie i całym tym fatalnym 'wydarzeniu' nie widziałam się z nim, nie wymieniliśmy nawet ani jednego smsa. Zaczynałam więc nabierać wątpliwości, że nic z tego nie będzie... Tylko, po co mnie pocałował? Przecież to nie ja wyszłam z inicjatywą, tylko on.
- Camille, spokojnie może nie ma czasu? Albo po prostu odpuścił sobie ten warsztat. Sama mówiłaś, że nie jest tam do końca ze swojej woli. Może jego ojciec zmienił zdanie. - Lily, która zaczęła podkradać moje ulubione lody, teraz ułożyła dłoń na moim ramieniu. Patrzyłam na nią uważnie i po chwili niechętnie przyznałam jej rację. - Może i tak, jednak to nie zmienia faktu, że nie odezwał się nawet słowem. - zabrałam jej plastikowe pudełko sprzed nosa. Nikt nie może tak bezkarnie objadać się moimi, pysznymi, bananowymi lodami, nawet Lily. Wytknęła język w moją stronę i zabrała się za oblizywanie łyżki. - Czemu więc ty tego nie zrobiłaś? - spytała unosząc jedną brew ku górze. - UGH! Nie usprawiedliwiaj go! - napuszyłam się i wstałam maszerując wprost do kuchni.
- Jesteś koszmarna! - dobiegł mnie rozbawiony głos brunetki.
- Wiem. Ale i tak mnie kochasz. - odparłam i wsadziłam lody do zamrażarki. 

Następnego dnia byłam już w nieco lepszym nastroju gdyż rano odebrałam telefon, że reflektor do mojego cudeńka już przyszedł i jest gotowy do odebrania. Ubrałam się więc szybko i pędem zbiegłam na dół co chwila poganiając Lily. Ta oczywiście śmiała się ze mnie, jednak już po kilku minutach jechałyśmy po Grace i Katie.
- Jak tam Will? - spytałam Grace gdy byłyśmy już w komplecie. - Mówił coś o mnie? - zerknęłam na nią w wewnętrznym lusterku.
- Tylko tyle, że nie może się ciebie doczekać w sobotę. - odpowiedziała cicho. Od momentu wypadku Grace nabrała do mnie nieco dystansu, jednak w sumie nie dziwiłam się jej. Sama się bałam, nie miałam zielonego pojęcia co się stanie gdy w końcu pójdę do tego zakichanego hotelu. Gdy podwiozłam Grace na miejsce, aż przeszedł mnie dreszcz gdy spojrzałam na potężny budynek.
Gdy w końcu zostałam sama udałam się po reflektor, a zaraz po tym do warsztatu. Ku mojej uciesze na zewnątrz zobaczyłam auto Nathana. Naprawdę bardzo się ucieszyłam, jednak poczułam też ukłucie złości i... głodu. Tak, miałam niesamowitą ochotę zatopić swoje kły w jego szyi. Uśmiechnęłam się zadziornie na tę myśl i poprawiłam włosy. Krokiem modelki wkroczyłam do budynku.
- O, o wilku mowa! - usłyszałam gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia. John machnął do mnie, na co ja skinęłam mu głową, tuż obok niego ujrzałam Nathana. Och, gdyby tylko wiedział jak idealnie trafił z tym określeniem...
- A co, obgadujecie mnie? - odstawiłam karton z częścią, którą właśnie przywiozłam. Już nie mogłam się doczekać kiedy zajmę się naprawą swojego auta, czułam jak dosłownie świerzbią mnie palce.
 Niestety nie doczekałam się odpowiedz, ale ku mojemu zaskoczeniu przy moim boku pojawił się Nathan, a John gdzieś się ulotnił.
- Camille, ja... - zaczął.
- Tak wiem, przepraszam, że się nie odzywałeś bla, bla, bla. - założyłam ręce na piersi opierając się o blat, na którym wcześniej postawiłam karton z reflektorem. Mierzyłam go wzrokiem, tak bardzo pragnęłam by mnie teraz pocałował, jednak nie dawałam tego po sobie poznać ani na sekundę.  Niech wie, że mimo wszystko wkurzył mnie swoim zachowaniem, nawet jeśli ja nie byłam w stu procentach w porządku.
- Przecież to ty uciekłaś ode mnie tamtego wieczora! - wyraźnie widziałam jak na jego twarzy pojawia się grymas. Zapewne nie spodziewał się ataku z mojej strony.
- Uciekłam? Czy ty się słyszysz, Nathan? - spytałam rozgniewana. - Gdybym nie musiała, to nie wyszłabym wtedy. A poza tym nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. - wzruszyłam ramionami i zacisnęłam usta w cienką linię. Przez cały ten czas starałam się opanować, jednak nerwy i głód robiły swoje. Czułam, że zaczynam dygotać na całym ciele.
Chłopak nerwowo przeczesał włosy palcami i zaczął chodzić w kółko bez celu, co chwila wyrzucając z siebie jakieś bezsensowne argumenty. Po pewnym czasie przestałam już nawet słyszeć to o czym mówił, jedyne co było teraz istotne to szum krwi płynącej w jego żyłach. Nieświadoma zbliżyłam się do niego, na niebezpiecznie bliską odległość, Nathan odebrał to chyba całkiem inaczej niż ja, bo już po chwili czułam jego ciepłe wargi na swoich. W mgnieniu oka otrzeźwiałam i odwzajemniłam jego pocałunek. Dopiero gdy się od siebie oderwaliśmy uświadomiłam sobie, że chciałam się na nim pożywić. Zdałam sobie sprawę, że mam bardzo poważny problem, który niestety będę musiała rozwiązać całkiem inaczej niż bym tego chciała.
 Nathan odgarnął kosmyk moich niesfornych włosów za ucho, ciągle staliśmy bardzo blisko siebie, a jego dłonie mocno obejmowały mnie w talii.
- Co jak co, ale jak widać kłócić się i to o byle głupotę potrafimy jak stare małżeństwo. - jego komentarz trochę zbił mnie z pantałyku, jednak uśmiechnęłam się lekko i przyznałam mu rację. Już jakiś czas temu zauważyłam, że chłopak jest bardzo otwartym rozmówcą.
Cmoknęłam go jeszcze lekko i odsunęłam się do tyłu, nie chciałam ryzykować, nie po tym jak ledwo się opanowałam.
- To co tam masz? - wskazał ręką na pudło, które chwilę temu przyniosłam.
- Miałam mały wypadek i muszę zmienić reflektor w aucie. - uśmiechnęłam się blado. - W sumie to możesz mi pomóc, jeśli chcesz oczywiście. - posłałam mu słodki uśmiech i teatralnie zatrzepotałam rzęsami, co Nathan skwitował dźwięcznym śmiechem. - Wiesz, że bardzo chętnie. - odparł i zajrzał do wnętrza pudła. - Dobra, w takim razie idę po samochód. - podrzuciłam kluczyki w dłoni i poszłam po auto.
 Gdy wjechałam do środka, czułam się trochę dziwnie nieswojo, jakby ktoś mnie obserwował, rozejrzałam się dookoła zatrzaskując drzwi wozu. Nikogo nie ujrzałam, a dziwne uczucie tak szybko jak przyszło, tak szybko minęło. - Nathan? - spytałam i wzięłam głęboki wdech, do moich nozdrzy dotarł tak doskonale znany mi, metaliczny zapach. Krew.
 W wampirzym tempie zbliżyłam się do źródła zapachu, zakryłam usta dłońmi gdy dotarłam do Nathana leżącego w kałuży własnej krwi. Walczyłam sama ze sobą, czułam jak z ust wysuwają mi się kły. Upadłam na kolana i przyciągnęłam chłopaka do siebie, pokusa była ogromna jednak nie rozmyślając rozgryzłam swój nadgarstek i przysunęłam go do ust chłopaka.
- Błagam cię, pij. - niemal się modliłam, czułam, że krwawe łzy spływają po moich policzkach. Uspokoiłam się dopiero wtedy gdy wyraźnie usłyszałam bicie serca Nathana, wcześniej jego tempo było bardzo wolne, a teraz wróciło do normalności. Odsunęłam swoją rękę od jego ust i podparłam się z tyłu na dłoniach, pozwalając by głowa chłopaka spoczywała na moich kolanach, wiedziałam, że lada moment otworzy oczy i zacznie pytać co się stało, jednak to nie było moim jedynym problemem. Na ścianie, na przeciw mnie widniał szkarłatny napis. "Już nie mogę się ciebie doczekać. W."

~*~
No i jestem... Po kolosalnie długiej przerwie, ale cóż, klasa maturalna to nie przelewki jak się okazuje, haha. Więc jak podoba wam się rozdział? Bo szczerze mówiąc jak dla mnie jest całkiem okej, wyszedł taki jaki planowałam żeby był, więc jestem z siebie zadowolona. Postaram się by kolejny pojawił się trochę szybciej. 
Dziękuję również za te kilka stałych osób, które odwiedzają i komentują moją pracę. Jesteście wielcy! <3

8 komentarzy :

  1. O jaaaaaaa. Zajebisty :3 Tylko czemu taki krótki?! Znowu się wciągnęłam :D Zaczyna się robić hmmmm intrygująco <3 i Nathan....jejku,więcej tego cuda poproszę! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Ci pisałam przeczytałam wszystko od początku, bo zgubiłam wątki. Zdecydowanie ten rozdział czytało mi się najszybciej ze wszystkich, które dotychczas napisałaś, być może dlatego, że akcja zaczęła się rozkręcać.
    Zdziwiło mnie, że Camille była zaskoczona, że Will zna jej imię. Hmm... przecież jest ojcem jej najlepszej przyjaciółki i wątpię, by Grace nie wspomniała mu o swojej koleżance. Myślę, że fajnie byłoby gdybyś to wyjaśniła, bo szczerze jest to trochę dziwne. Chociaż może Willa wcale nie obchodzi los córki, no ale naprawdę byłoby lepiej, gdybyś gdzieś o tym wspomniała.
    Bardzo lubię, kiedy opisujesz sceny z siostrami, które momentami mnie bawią, ale w pozytywnym znaczeniu.
    Ogólnie popełniasz błędy interpunkcyjne (tylko takie zauważyłam, bo nie przyglądałam się dogłębnie tekstowi), no i jak piszesz cyfry to zapisuj je słownie.
    Myślę, że to wszystko, co chciałam napisać.
    Życzę powodzenia w pisaniu następnego rozdziału Kamilko :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak wiesz, jedno zdanie zbiło mnie z tropu i tak rozbawiło, że pewnie nie zasnę :D A jutro na zakupy idę! <3 Siostrzane scenki są wspaniałe, prawdziwe i śmieszne, podoba mi się!
    Przemieniła Nathana?! Wow, tego się nie spodziewałam, oj bardzo się nie spodziewałam! A Will.. Myślałam, że raczej ich współpraca będzie w porządku, ale oczywiście, on musiał zaatakować jej chłopaka.. Dziwak jeden :D
    No więc, ogólnie mi się podoba, tego zdania nie zapomnę, a ty na przyszłość pisz dłuższe rozdziały!

    [ irreplaceable-gentleness.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj.Pozostawiałaś ślad na moim blogu tak że z czystej dobroci serca postanowiłam zajrzeć co tutaj wyprodukowałaś.Wyprodukowałaś świetne opowiadanie z pomysłem co się chwali.Wgl rozmowy Lili i jej siostry są nie do pobicia ;D wiedz że będę wpadać tu częściej i od razu dodaję do obserwowanych ;)
    Pozdrawiam Lupin
    Ps.Wolnym czasie zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mówiłam... czy pisałam... mniejsza! tak zrobiłam :D Na początku byłam dość sceptycznie nastawiona do tego opowiadania (wampiry to nie moja bajka ^^'), jednak szybko się przekonałam :D
    Cóż, szczerze... nie wiem, co napisać. Opowiadanie genialne. Oj, tak, umiem się wysłowić, ot co! :D Akcja w warsztacie była taka asdfghjkg <3 Chociaż jestem odrobinę rozczarowana tym, że wszystko pomiędzy Camille a Nathanem postępuje tak szybko. Osobiście wolę, kiedy związki mają wiele zakrętasów i niedomówień, jak to bywa w typowych romansidłach xD Jestem mało oryginalna xD O, i czemu musiałaś go nazwać akurat Nathan?! To jedno z moich najulubieńszych imion! Przez to jeszcze bardziej się rozpływam :D #bełkot fangirl
    Dobra w takim razie to koniec mej składnej wypowiedzi. Życzę weny i czekam na następny rozdział <3

    ~ Arawis z keep-ya-far.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu. Coś nie za często dodajesz te nowe rozdziały :/
    Nie umiem skomentować. No nie umiem! Jakaś blokada, która nie chce zejść.
    Nathan i Camille. Ojej. Słodko <3 - to były moje pierwsze myśli.
    Wiem, jestem beznadziejna :/

    Pozdrawiam
    Ress


    Zapraszam na Kapitan Ameryka - Pierwszy Avenger

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero wpadłam na bloga, można powiedzieć że jestem tak jakby (nowa w blogsferze) więc mam trochę do nadrobienia :)
    Dodaję bloga do obserwowanych i w wolnej chwili biorę się za niego :*

    OdpowiedzUsuń
  8. PISZ ROZDZIAŁ, KOBIETO!

    OdpowiedzUsuń